środa, 27 kwietnia 2016

Prolog

Leżałam na szpitalnym łóżku już od siedmiu godzin. Wszyscy pocieszali mnie, że już niewiele zostało. Czekałam na te cholerne dziesięć centymetrów, które nie chciało nadejść, a osoba, która najbardziej by mi się przydała była na zupełnie innym kontynencie. Bolały mnie plecy, głowa i gardło od ciągłego krzyczenia na każdego, kto raczył się zakłócić mój jako taki spokój. Zadzwonił telefon. Odebrała go Tanya, a za chwilę przyłożyła do mojego ucha.
-Halo? - powiedziałam resztkami sił.
-Kochanie, nie poddaj się, wiem że Ci ciężko i bardzo żałuję, że nie ma mnie z Tobą, ale musisz dać radę... - trajkotał jak najęty, w pewnym momencie przestałam go słuchać. 
-Cicho! - krzyknęłam. - Nie wiem jak to zrobisz, ale masz być jak najszybciej tutaj - zażądałam.
-Jamie, Skarbie, dzisiejszy koncert tylko i wsiadam od razu w samolot, obiecuję.
-Justin, ja nie wytrzymam, to boli - rozpłakałam się. - Chcę, żebyś tu był - powiedziałam głosem pięcioletniego dziecka.
-Będę jutro, a teraz muszę już kończyć. Kocham Cię - rozłączył się.
-Zabiję go jak przyjedzie - powiedziałam i opadłam na poduszkę. 

-Masz syna - powiedział lekarz odbierający poród i położył maleństwo na mojej klatce piersiowej. Łzy napłynęły mi do oczu. Był taki piękny. Mnóstwo czarnych włosków na maleńkiej główce. Zabrano mi go, słyszałam jak płacze, gdy go myli. Warto było się męczyć te dwanaście godzin, żeby mieć go ze sobą. Choć mała część mojego ukochanego była już ze mną. Chwyciłam za telefon.

Justin's POV
Zszedłem ze sceny, żeby się przebrać. Popatrzyłem znacząco na Scootera. 
-Jeszcze nikt nie dzwonił - odpowiedział, jakby czytając mi w myślach. Wzdychnąłem ciężko i skierowałem się do wieszaków. Ubierałem bluzkę, gdy z telefon przybiegła mama. Wziąłem od niej urządzenie, popatrzyłem w ciemny ekran, a mama kiwnęła głową.
-Jamie?
-Masz syna - łzy stanęły mi w oczach.
-Syna, Boże, wszystko z Wami w porządku?
-Tak, mały jest cudowny, nie mogę się doczekać, aż wrócisz.
-Ja też. Muszę wracać, obiecuję, jutro będę - rozłączyłem się i wróciłem na scenę, zaczynając śpiewać jeszcze za kulisami. W głowie cały czas miałem jej słowa. "Masz syna" wciąż bładziło po moich myślach. Po koncercie jak najszybciej wsiadłem w samolot i po siedmiu godzinach lotu byłem na miejscu. Szybkie odświeżenie się w domu i pojechałem do szpitala, w którym leżała Jamie z moim synem. To takie nie do wiary, że zostałem ojcem. 
Layout by selenuhl